Tak naprawdę nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to kiedy, jak i co może wywołać u człowieka zaburzenia odżywiania. Przydarzyć się to może młodym dziewczynom i chłopakom, którzy wrzuceni w nieznany świat swoich hormonów i uczuć, dopiero kształtują opinie i odporność na presje społeczeństwa. Nie ma jednak określonego wieku czy płci i każdy bez wyjątku jest narażony na takie ryzyko. Uderzyć może to w kogokolwiek, kto po prostu jest osobą wrażliwą, która na chwilę straci pewność siebie, usłyszy coś, czego nie powinna lub podąży za niewłaściwymi wzorcami.
Uszczypliwe komentarze ze strony bliskich, obserwowanie „szczupłych” modelek, chęć udowodnienia, że się potrafi, że można, potrzeba bycia zauważonym… moglibyśmy tak wymieniać jeszcze dużo więcej i więcej, powodów, które w końcu prowadzą do tej jednej kluczowej myśli „zrzucę parę kilo”- myśli, która może zmienić wiele jeśli zostanie źle zaopiekowana.
„Schudnę” może w ukryciu, może informując wszystkich dookoła. Może za sprawą diety cud znalezioną w Internecie, czy też wypacając ostatnie poty przy sportowych filmikach jakiejś instruktorki fitness. I nagle stajesz się specem od diet, kalorii, chodzącym kalkulatorem BMI, wartości odżywczych, skanerem etykiet produktów w sklepie i nie zauważasz, kiedy ta profesja staje się Twoją podstawową i jedyną, która zajmuje większą przestrzeń życia. Nagle mieścisz się w spodnie, które już dawno były upchnięte w kąt szafy, a pozytywne komentarze na temat Twojego wyglądu karmią Twoją dumę z samego siebie. Taki scenariusz mógłby być całkiem przyjemny i nieszkodliwy. Czujesz, że jesteś w czymś dobry, w końcu zauważony i taki skrupulatny w swoich wszystkich planach i postanowieniach, a na dodatek chcesz więcej, skoro już tyle osiągnąłeś.
Tylko jakim kosztem?
Kosztem tego, że Twoje myśli składają się z jadłospisów na dany dzień, serii ćwiczeń, którą masz wykonać i tej masy wyrzutów sumienia, które gromadzisz codziennie, bo zwyczajnie NIE MASZ JUŻ SIŁY słuchać się tego kata, którego sam stworzyłeś sobie w głowie i pomagasz mu się rozwijać.
Możesz żyć tak tygodniami, miesiącami, a nawet latami nieświadomy tego, że da się inaczej i, że wyznacznik Twojej wartości wcale nie widnieje na wyświetlaczu wagi.
Jeśli kiedykolwiek tak się czułeś, nie czujesz już głodu ani sytości, a dni dzielą się na te idealne i te pełne „grzeszków” to możliwe, ze utraciłeś relacje z jedzeniem, którą wciąż możesz odbudować, tym samym odbudowując samego siebie i odzyskując wolność, którą sam sobie odebrałeś.
Na pytanie jak utracić relacje z jedzeniem jest zatem tyle odpowiedzi, ile ludzi i ich historii, a pracując z nimi i przyglądając się tym przypadkom można wciąż na nowo się w tym utwierdzać.
Nie jest to jednak jednoznaczne z tym, że podejście do jedzenia to coś, czego nie da nauczyć się od nowa. Ważne jest, by do każdego problemu podejść indywidualnie, wykorzystując zasoby psychodietetyki, to metody i narzędzia, które idealnie wpasują się w dany przypadek i potrzeby. I tak, krok po kroku zaczniesz znów cieszyć się swoim ciałem, jego siłą i pięknem, przestaniesz bać się kawałka ciasta i dieta przestanie być dla Ciebie wieczną walką wyborów, nakazów i zakazów.