Z psychodietetycznego punktu widzenia wszędzie tam, gdzie pojawia się dyskomfort, natrętne myśli, czy negatywne emocje, tam można mówić o jakiegoś rodzaju destabilizacji. Braku równowagi. By ją przywrócić organizm walczy z całych sił, często tracąc większość zasobów energetycznych. Odbija się to na funkcjonowaniu innych, jak nie wszystkich, obszarów życia.
Zapytasz – jak dbanie o własne zdrowie miałoby powodować takie przykre odczucia? Przecież robisz wszystko jak należy. Dbasz o jakość produktów, przyrządzasz je w odpowiedni sposób, jesteś na bieżąco z dietetycznymi i medycznymi nowinkami…
Idziesz w odwiedziny do znajomych. Na imprezę Sylwestrową. Urodziny. Przewidziana została całonocna zabawa, gospodarz postarał się, by stoły nakryto imponującymi półmiskami pełnymi pięknie prezentujących się przekąsek. Goście zachwycają się potrawami, a Ty w tym czasie… przeszukujesz internet, próbując rozwiać swoje wątpliwości dotyczące składu produktów. Lub też udajesz, że nie widzisz tych wszystkich wspaniałości, bo i tak dobrze wiesz, że to niezdrowe i nie ma szans, żebyś nawet to tknął. Może nawet zwrócisz uwagę gospodarzom, o szkodliwości potraw, które serwują. Powinni wiedzieć.
Wydajesz krocie na organiczne produkty. Co i rusz wyszukujesz nowych, „zdrowszych” zamienników. Może i czasem Cię to męczy, bo jak tu pogodzić pracę z wizytami na ekologicznej farmie za miastem. Stresujesz się, ale jeszcze jakoś dajesz rade.
Te przytoczone wyżej sytuacje mogą być objawem zaburzenia określanego jako ortoreksja. Jest trudne nie tylko dla osoby, która na co dzień musi się zmagać z obsesją w nadmiernej dbałości o jakość spożywanych produktów, ale także dla otoczenia.
Zgodnie z ideą psychodietetyki, narzucane sobie wymagania i oczekiwania, co do spełnienia do w 100% mogą wywołać silne napięcie psychiczne. To z kolei odbija się także na zdrowiu fizycznym.
Warto zastanowić się nad pytaniem – czy to ja mam kontrolę nad jedzeniem, czy jedzenie kontroluje mnie?